Bobrowo
d a n e w y j a z d u
44.31 km
0.00 km teren
01:55 h
Pr.śr.:23.12 km/h
Pr.max:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Planet X Nanolight
dojazd+ rozgrzewka- 24,61k
wyścig i dotoczenie się do samochodu- 19,7k
Niestety pech mnie nie opuszcza.
Od dwóch tygodni nie potrafiłem odpowiedzieć sobie na pytanie w jakiej jestem formie. Ciągle źle się czułem, ale mimo to, potrafiłem się też "mocno rozpędzić"...
Jednak nie było to to, co wcześniej- w marcu i na początku kwietnia.
Do Bobrowa przyjechaliśmy teoretycznie bardzo mocną ekipą (Radek i Andy). Na miejscu spotkaliśmy też innych naszych znajomych z Trójmiasta.
Pierwsze kółko po starcie jechaliśmy z przodu grupy jednak oglądaliśmy się (zupełnie niepotrzebnie) na to co robią inni. Jeden kolarz zaatakował- nikt nie goni, następni dwaj- znowu nikt. Czułem, że z łatwością mógłbym ich złapać, ale nie chciałem sam dociągać grupy. Tuż przed końcem pierwszego okr. chciałem przyspieszyć, ale w tym momencie przeszył mnie okropny ból w plecach. Nogi mi od razu sparaliżowało... Usiadłem na siodle licząc, że zaraz przejdzie, ale to już był koniec. Z przodu peleton zaczął się rwać na wietrze, a ja na samym końcu walczyłem z bólem. Ledwo dotoczyłem się do samochodu. W domu pojechałem na pogotowie i dostałem pierwszy zastrzyk z ketonalu, ale prawdziwy koszmar przyszedł dopiero w nocy...
Okazuje się, że " wypadł mi dysk", ale mam nadzieję, że szybko z tego się wyliżę.
Lekcją z wyścigu na przyszłość jest to, że trzeba robić swoje, czyli jechać to co się umie najlepiej, a nie oglądać się na innych...
Chłopacy też jadąc w drugiej grupie dojechali poniżej swoich ambicji i możliwości.
Tutaj jeszcze na "swoim" miejscu ;)
Kategoria Moje starty- opisy