jakubruc prowadzi tutaj blog rowerowy

jakubruc

Wpisy archiwalne w kategorii

Moje starty- opisy

Dystans całkowity:1439.02 km (w terenie 0.00 km; 0.00%)
Czas w ruchu:38:14
Średnia prędkość:37.64 km/h
Maksymalna prędkość:62.70 km/h
Suma podjazdów:350 m
Maks. tętno maksymalne:181 (94 %)
Maks. tętno średnie:157 (82 %)
Suma kalorii:12858 kcal
Liczba aktywności:20
Średnio na aktywność:71.95 km i 1h 54m
Więcej statystyk

Bieg Niepodległości

  d a n e    w y j a z d u 0.00 km 0.00 km teren h Pr.śr.: km/h Pr.max:0.00 km/h Temperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Podjazdy: m Kalorie: kcal Rower:
Niedziela, 11 listopada 2012 | dodano: 13.11.2012

Bieg Niepodległości Gdynia 2012
Na dobry początek sezonu 2013- puchary dla nas: Gruzin 1msc.- M3, 3msc.- Ratownicy, 30/2885 open a dla mnie 2 msc.- M3, 4msc.- Ratownicy, 38/2885 open.
Nie spodziewałem się, że zgarnę coś w biegu z "biegu" ;)))
Przy okazji poprawiłem swój najlepszy czas na 10km.
wyniki open
kat.ratownik



Biegacz- kolarz na banachbrothers.pl


Kategoria Moje starty- opisy

Memoriał Czesława Popławskiego

  d a n e    w y j a z d u 70.60 km 0.00 km teren 01:52 h Pr.śr.:37.82 km/h Pr.max:0.00 km/h Temperatura:34.0 HR max:180 ( 94%) HR avg:157 ( 82%) Podjazdy: m Kalorie: 2000 kcal Rower:Planet X Nanolight
Niedziela, 29 lipca 2012 | dodano: 29.07.2012

Wyścig przejechany bez ścigania w peletonie. Niestety coś w środku mojego ciała nie pozwoliło mi na walkę i na zmęczenie się... Kończę ten nieudany sezon!


Jestem na samym końcu- to było moje miejsce...

Zmęczony na mecie- psychicznie...


Kategoria Moje starty- opisy

Ostrzyce- Masters Race

  d a n e    w y j a z d u 74.00 km 0.00 km teren 01:57 h Pr.śr.:37.95 km/h Pr.max:0.00 km/h Temperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Podjazdy: m Kalorie: kcal Rower:Planet X Nanolight
Sobota, 14 lipca 2012 | dodano: 14.07.2012

Po startach triathlonowych postanowiłem wrócić na "stare śmieci", czyli na wyścig szosowy. W 2009 roku poszło mi tutaj całkiem dobrze jednak nie liczyłem na wiele tym razem, ponieważ regeneracja po Suszu postępuje u mnie w ślamazarnym tempie.
Na starcie niemal wszyscy znajomi, a ja poczułem wielką chęć do ścigania. Na pierwszym okr. na prostej nawet zaatakowałem, jednak grupa nie pozwoliła mi nacieszyć się ucieczką. Czasami takie akcje w mastersach przynoszą efekt. Ktoś ucieka- wszyscy gonią, następny- to samo, kolejny- nie wiadomo dlaczego puszczają:))
Na podjeździe czułem się mocny, za to na 1 zjeździe, przy dużej prędkości, jakiś dupek na zakręcie w prawo zepchnął mnie z drogi. Ledwo uratowałem się przed upadkiem. Od razu straciłem animusz... Wiedziałem, że jeśli nie ucieknę/uciekniemy to nie zaryzykuję na tym niebezpiecznym dojeździe do mety.
Chyba na 2 okr. poszła ucieczka, której nawet nie widziałem. Atak musiał być piorunujący, bo peleton od razu wywiesił "białą flagę". Jechałem przez kilka okrążeń na końcu, nie przemęczając się zbytnio. Na 6 okr. Radek powiedział mi, że na podjeździe uciekamy. W końcu- nie przyjechaliśmy przecież na spacerek! Wyszedłem na czoło i pojechałem jak najmocniej całą górę. Niestety było pod wiatr i mimo, że grupa się bardzo rozciągnęła, moja praca nie przyniosła założonego efektu. Może, gdybym dostał zmianę poszło by lepiej? Co prawda Radek, Mateusz i jeszcze jeden koleś zyskali przewagę na zjeździe, ale chciałem z Andym pojechać z nimi i "niechcący" dociągnęliśmy wszystkich... Na kolejnym okr. chciałem powtórzyć mocny podjazd, ale tym razem nie było to już wystarczająco dobre tempo. Zmęczyłem się. Zaczęło padać. Odpocząłem przez następne kółko i na finałowym podjeździe znowu prowadziłem pod górę. Niestety noga nie chciała się pokręcić:) Na szczycie chłopacy ścigali się już o miejsce przed zjazdem, a ja spokojnie na ostatnim miejscu uszczuplonego peletonu zjechałem do mety.
W porównaniu do ostatnich moich startów dojechałem zupełnie świeży- gotowy do biegu :)))
Zdałem sobie sprawę, że idzie mi coraz gorzej. 3 lata temu pokonałem o 20 s. dzisiejszego zwycięzcę- Daniela Formelę.
Chyba zostawię już kolarstwo i powalczę w triathlonie, gdzie czeka mnie ogromna praca, na którą już się cieszę :)))

kat: Masters I (1982-73), M30: 30-39 lat
dystans: 73,8 km, V=38,6 km/h
M-ce Nr Kod UCI Nazwisko i imię Klub Czas:
1 25 RUS19820825 Tomashevskiy Eduard Russia 1.55.13
2 41 19810426 Krzysztof Ciera Bytów 1.55.45
3 48 19810218 Włodarczyk Robert Grudziądz 1.55.45
4 39 POL19801112 Głowacki Andrzej Warmińsko-Mazurski Klub Sportowy Olsztyn 1.55.45
5 36 POL19750619 Jagmin Radosław Lechia Gdańsk 1.55.45
6 50 19761102 Bogdziewicz Michał Naftokor BikeAcademy.pl 1.55.45
7 27 19761202 Jaworski Maciej Gdańsk 1.55.45
8 34 19740427 Chojecki Mateusz Ośka Warszawa 1.55.45
9 28 POL19800503 Guż Andrzej Lechia Gdańsk 1.55.45
10 32 POL19750616 Ruciński Jakub Lechia Gdańsk 1.55.52
11 33 POL19810926 Tymiński Wojciech Lechia Gdańsk 1.57.04
12 24 19790704 Andrzejewski Piotr bont.pl 1.57.32
13 30 19820729 Czapiński Michał niestow. 1.58.24
14 38 19761127 Król Robert Belta Team Gdańsk 1.58.24
15 37 POL19800113 Sendlewski Łukasz KTC Koszalin 1.58.24
16 40 19801217 Daniel Diks Baszta Bytów 1.59.20
17 43 POL19820919 Pluto Paweł Lechia Gdańsk 2.04.12
18 44 19770909 Kapla Maciej niestow. 2.06.18
19 35 19790225 Kurzawski Dariusz niestow. 2.12.44
20 46 19770922 Skierka Wiesław Seld Bike Kartuzy 2.13.12
wystartowało 25 zawodników
ukończyło 20 zawodników
wycofano: 26, 29, 47, 49
nie ukończył: 45


Kategoria Moje starty- opisy

Herbalife Triathlon Susz 2012

  d a n e    w y j a z d u 0.00 km 0.00 km teren h Pr.śr.: km/h Pr.max:0.00 km/h Temperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Podjazdy: m Kalorie: kcal Rower:
Sobota, 7 lipca 2012 | dodano: 08.07.2012

Zgłoszenie się do 1/2 Ironmana w Suszu przyczyniło się, w grudniu zeszłego roku, do rozpoczęcia treningów triathlonowych. Najbardziej obawiałem się o bieg (nigdy nie trenowałem i mam sporą masę), ale testowy start i niezły czas (37.09) w Biegu Urodzinowym Gdyni w lutym spowodował, że uwierzyłem, że mogę być w tym niezły...
W Malborku zadebiutowałem poznając jak wygląda łączenie tych trzech dyscyplin i bogatszy o to "bolesne" doświadczenie zaplanowałem tym razem taktykę. Wiedziałem, że nie mogę wystrzelać się na początku, bo miałem w pamięci skurcze i kolkę z biegu w Malborku. Postanowiłem na starcie trzymać się z daleka od "kotła". Tradycyjnie zniosło mnie mocno w lewo. Zrezygnowałem z płynięcia w nogach, ale miałem komfort i nikt mnie nie łapał, nie kopał itd. Niestety niedługo po starcie pianka zaczęła mnie ugniatać w kroku. Poczułem się okropnie i musiałem coś z tym zrobić... Wiedziałem, że nie idzie mi dobrze, ale jak tylko skupiłem się na technice od razu wymijałem innych zawodników, a jak rozglądałem i zapominałem o stylu- traciłem pozycje. W rezultacie mój czas okazał się słabiutki. Paweł Czajkowski (mój kolega/rywal z pracy) wyszedł dużo przede mną, a byłem pewny, że będzie odwrotnie...
Przyszedł czas na rower i wyprzedzanie:) Tym razem pamiętałem o tym, że muszę być cierpliwy i powstrzymywałem się od szaleństw. Miałem pulsometr i jechałem tylko do wyznaczonego przez siebie zakresu. Było gorąco, trochę wiało, a trasa nie była wcale taka łatwa technicznie... Pawła dogoniłem dopiero na 3 pętli, brakowało mu już płynów, więc podzieliłem się z nim moją resztką. Jak tylko się napił znowu wystrzelił do przodu. Tu znowu musiałem się pohamować i zrezygnowałem ze ścigania się z nim. Ostatnie 10km przejechałem 10- 20m za nim utrzymując jego tempo. Po rowerze awansowałem ze 103 pozycji na 19, uzyskując ogólnie 14 czas, ale gdybym miał swoją normalną kolarską formę...
Na trasie była jeszcze jedna atrakcja- nagroda dla zawodnika, który najszybciej przejedzie wyznaczony 300m odcinek. W takich sprawdzianach jestem dobry, ale odpuściłem to sobie, bo bałem się konsekwencji sprintu- skurczów. Teraz patrząc na wyniki trochę szkoda, bo zabrakło 1,2s;)
Tym razem to ja wyprzedziłem Pawła w boksie i wybiegłem na trasę biegu tuż przed Ewą Bugdoł (wygrała wśród kobiet). Na pierwszym km stali koledzy ze Sport Evo i Szymon krzyknął, że chyba za mocno biegnę. Czułem się świetnie, więc jak miałem biec? Niestety miał rację- na 2 km nagle złapały mnie potężne skurcze uniemożliwiające bieg, a nawet chodzenie. Taktyka zawiodła. Minęła mnie Ewa pytając co się stało, zaraz potem Miazga, który podpowiedział mi co mam robić, bo myślałem, że to już koniec... Spróbowałem rozciągnąć czwórkę, ale wtedy chwyciła dwójka. Byłem rozczarowany. Przypomniałem sobie archaiczny sposób z agrafką. Odpiąłem jedną od paska i mocno wkułem w dwa miejsca w prawej nodze- polała się krew :) Puściło!!!
Powolutku, truchcikiem powróciłem do zawodów. Postanowiłem je ukończyć za wszelką cenę, ale rywalizacja nie była już mi w głowie. Po nawrocie zobaczyłem przed sobą Pawła. Głowa mu dziwnie latała, zataczał się. Jak go minąłem wiedziałem już, że z nim wygram ponownie (w Malborku o 2s.). Biegłem powoli, pozwalając się innym wyprzedzać, marząc, żeby skurcze nie wróciły... Ciągle brakowało mi wody, upał był potworny, a nie pomyślałem o czapce i rozbolała mnie głowa. Mokre buty otarły mi bose stopy. Otarte też miałem pachwiny oraz szyję od pianki (to mnie cholernie piekło). Ok. 2km przed metą wyprzedził mnie zawodnik z nr 21. Ponieważ było już blisko do mety postanowiłem pobiec za nim. Poczułem, że mogę biec chyba 2 razy szybciej niż do tej pory. Wyprzedziłem go i popędziłem do mety. Prawdę mówiąc nigdy wcześniej, nawet treningowo, nie przebiegłem 20km:)
Na trasie było mnóstwo życzliwych ludzi: (np. pan polewający zawodników lodowatą wodą z węża), wolontariusze (robili dobrą robotę, mimo, że znalazło się kilku krzykaczy, którzy zapomnieli, że oni pomagają nam za darmo), zawodnicy (którzy wspierają się rywalizując ze sobą, uśmiechają się do siebie- chyba to jedyny taki sport!) oraz świetni kibice, oklaskujący, dopingujący wszystkich.
Zająłem 37 miejsce na 554 zawodników, którzy wystartowali. Niby nieźle, ale dużo poniżej moich oczekiwań i możliwości.
Triathlon spodobał mi się- różnorodność treningu, atmosfera, wzajemny szacunek i życzliwość na zawodach, a także jego nieprzewidywalność.
wyniki


Kategoria Moje starty- opisy, The best of :)

GARMIN Iron Triathlon Malbork

  d a n e    w y j a z d u 0.00 km 0.00 km teren h Pr.śr.: km/h Pr.max:0.00 km/h Temperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Podjazdy: m Kalorie: kcal Rower:
Niedziela, 24 czerwca 2012 | dodano: 24.06.2012

Na mój pierwszy start w triatlonie wybrałem 1/4 Ironamana w Malborku.
Po pierwsze to miasto moich kolegów z pracy- triatlonistów, a po drugie jazda bez draftingu bardzo mi odpowiada.
Jeszcze niecałe 2 msc. temu, kiedy wysunął mi się dysk, myślałem, że wcale w tym sezonie nie wystartuję, ale na szczęście dość szybko doszedłem do jako- takiej formy. Założyłem sobie plan minimalny- miejsce w 10 w swojej kat. oraz bardziej ambitny- walkę na całego z moim kolegą z pracy, doświadczonym już zawodnikiem- Pawłem Czajkowskim.
W rzece jeszcze nie pływałem, dlatego dla mnie- pływaka basenowego, było to trudne zadanie. Na starcie opiłem się wody, która charakteryzowała się bardzo słabą przejrzystością. Potem ciągle skręcałem w lewo, sporo nadrabiając. W rezultacie wyszedłem na 40 pozycji, z całkiem przyzwoitym, jak na mnie czasem. Niestety zaraz po wyjściu okazało się, że urwała się gumka od zamka od pianki. Kiedy już się z niej oswobadzałem, złapały mnie skurcze w obie łydki. W rezultacie w strefie zmian spędziłem o 1 min. za długo, gubiąc po drodze żel energetyczny. Paweł, który skończył pływanie za mną już mnie wyprzedził.
Jednak teraz właśnie zaczynała się moja konkurencja. Wydawało mi się, że jadę szybko- nikt mnie nie wyprzedzał, a ja wielu:) Niestety- rower trochę zawaliłem, bo pomimo, że nie jestem w najlepszej formie, 10 czas w tej konkurencji, to nie to, na co liczyłem. Pierwszy raz w życiu wskoczyłem na rower, bezpośrednio po pływaniu i trochę czasu uciekło, zanim na dobre się rozkręciłem... Po kolarstwie przesunąłem się na 12 pozycję, ale od początku biegu złapały mnie skurcze czwórek, a co gorsza strasznie mnie rozbolał brzuch. Gdyby nie doping chłopaków ze Sport evo, rodziny i świadomość, że Paweł się zbliża chyba bym wcale nie dobiegł. 2 pętla to był koszmar, ale na 3 trochę odżyłem. Kiedy tuż przed metą obejrzałem się za siebie, ku mojemu zdziwieniu zobaczyłem Miazgę tuż za mną! Ale miałem szczęście- wygrałem z nim o 2 sek:))) Po wyścigu fatalnie się poczułem i zaległem w toi-toi. Ciekawe, czy powodem moich kłopotów była woda z rzeki, czy za gęste, za słodkie napoje, które przygotowałem na ten start?
Zająłem 4 pozycję w kat. (gdybym biegł, a nie "przesuwał się"... ehhh) i 20 open. Chyba udany debiut:)
wyniki

Podziękowania:
- dla Pawła za nieprawdopodobny finisz i całą rywalizację
- dla braci Maćka i Patryka za piankę, doping i dobre rady
- dla Piotra Bauzika, za doprowadzenie pianki do używalności
- dla Krzysia, za polara i gumkę
- dla pozostałych chłopaków ze Sport Evo oraz Szymona za najlepszy doping na świecie
- dla Michała, za pomoc i gościnę w Malborku
- dla Bartusia, za pożyczenie samochodu


Kategoria 3 City Cycling Team ( 3CCT), Moje starty- opisy

Bobrowo

  d a n e    w y j a z d u 44.31 km 0.00 km teren 01:55 h Pr.śr.:23.12 km/h Pr.max:0.00 km/h Temperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Podjazdy: m Kalorie: kcal Rower:Planet X Nanolight
Niedziela, 29 kwietnia 2012 | dodano: 30.04.2012

dojazd+ rozgrzewka- 24,61k
wyścig i dotoczenie się do samochodu- 19,7k

Niestety pech mnie nie opuszcza.
Od dwóch tygodni nie potrafiłem odpowiedzieć sobie na pytanie w jakiej jestem formie. Ciągle źle się czułem, ale mimo to, potrafiłem się też "mocno rozpędzić"...
Jednak nie było to to, co wcześniej- w marcu i na początku kwietnia.
Do Bobrowa przyjechaliśmy teoretycznie bardzo mocną ekipą (Radek i Andy). Na miejscu spotkaliśmy też innych naszych znajomych z Trójmiasta.
Pierwsze kółko po starcie jechaliśmy z przodu grupy jednak oglądaliśmy się (zupełnie niepotrzebnie) na to co robią inni. Jeden kolarz zaatakował- nikt nie goni, następni dwaj- znowu nikt. Czułem, że z łatwością mógłbym ich złapać, ale nie chciałem sam dociągać grupy. Tuż przed końcem pierwszego okr. chciałem przyspieszyć, ale w tym momencie przeszył mnie okropny ból w plecach. Nogi mi od razu sparaliżowało... Usiadłem na siodle licząc, że zaraz przejdzie, ale to już był koniec. Z przodu peleton zaczął się rwać na wietrze, a ja na samym końcu walczyłem z bólem. Ledwo dotoczyłem się do samochodu. W domu pojechałem na pogotowie i dostałem pierwszy zastrzyk z ketonalu, ale prawdziwy koszmar przyszedł dopiero w nocy...
Okazuje się, że " wypadł mi dysk", ale mam nadzieję, że szybko z tego się wyliżę.
Lekcją z wyścigu na przyszłość jest to, że trzeba robić swoje, czyli jechać to co się umie najlepiej, a nie oglądać się na innych...
Chłopacy też jadąc w drugiej grupie dojechali poniżej swoich ambicji i możliwości.

Tutaj jeszcze na "swoim" miejscu ;)


Kategoria Moje starty- opisy

Finał ligi, plv-05.etap6

  d a n e    w y j a z d u 46.24 km 0.00 km teren 01:09 h Pr.śr.:40.21 km/h Pr.max:0.00 km/h Temperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Podjazdy: m Kalorie: 1083 kcal Rower:
Środa, 29 lutego 2012 | dodano: 29.02.2012

rozg.+ etap+ rozjazd
wyniki
generalka oraz pozostałe klasyfikacje
Finał ligi trenażerowców
PLV-05.etap.6- „Królewski etap”

Ostatni, finałowy etap piątej edycji ligi PLV od początku wydawał się najtrudniejszy- 27,4km po górach, wymagających ciągle najwyższych obrotów. Sobotni bieg Urodzinowy Gdyni dał mi się bardzo we znaki. Do wczoraj nie mogłem schodzić ze schodów. Moje mięśnie nie są przystosowane do takiego rodzaju wysiłku, ale ambicja i obecność kolegów z pracy, kazały pobiec jak najszybciej…
Jeszcze wczoraj wieczorem zastanawiałem się, czy w ogóle poprawiać swój przejazd. Jednak szkoda było pracy, którą wykonałem w zeszłym tygodniu oraz przez te dwa miesiące. Mocny przejazd mojego „gregario”, szczególnie na pierwszych 11km etapu, ciągle znajdował się na pierwszym miejscu klasyfikacji, ze wszystkich nadesłanych, jednak doskonale wiedziałem jak Krzychu i Piotr jeżdżą po górach. Nie chciałem robić im przykrości i oddawać tego etapu i całej ligi bez walki.
Na rozgrzewce, źle się czułem. Pod koniec spróbowałem pojechać na swoim kole pierwszy podjazd, ale zostałem… Pomyślałem- będzie ciężko, bardzo ciężko. Moja żona właśnie wróciła ze spaceru z psem, rzuciłem do niej żartobliwie: „zaraz zadam sobie straszny ból”. Jeszcze wtedy nie wiedziałem ile będzie w tym prawdy.
Odpocząłem 15 minut i wystartowałem jadąc, na kole za moim pomocnikiem. Pierwszy podjazd- dobrze, nie męczyłem się za bardzo, drugi do 11km ciągle przyklejony, do koła- zgodnie z planem. Gregario osłabł i musiałem zacząć swoją ITT. Wiedziałem, że muszę wejść na wyższą moc- ok. 400W (tacxowe) i trzymać to jak najdłużej. Najpierw te okropne hopki- góra, dół, góra, dół- moc skakała jak szalona, tętno weszło w zakresy do tej pory zarezerwowane na ostatnie finiszowe kilometry. Na zjeździe założone utrzymanie mocy na wysokim poziomie, co nie jest wcale łatwe- wymaga b. dużej kadencji. Nie odpocząłem, a zaczęła się już prosta. Moc 380W, było ciężko, ale świadomość, że czas jest dobry dodawała sił… Lotna premia i prosta się skończyła- został ostatni finałowy podjazd.
Byłem jednak już tak ujechany, że zaczęły pojawiać się natrętne myśli- odpuść, po co ci to, jesteś zmęczony po biegu itp. Tętno 180, stromy podjazd, świadomość zanikła, stałem się naciskającym i ciągnącym pedały robotem. Ból był nie do zniesienia- nogi, kłucie w brzuchu, boląca głowa, tętno maksymalne- 185, przypomniałem sobie cytat z przeczytanej książki „Wszystko albo nic” Ullricha- „Męcz się, ty świnio!” i uśmiechnąłem się w duchu. Chyba jednak trochę zwolniłem, ale walczyłem do końca. Muzyka w słuchawkach nadawała rytm, ostatni kilometr na cały gaz. Koniec- kręciło mi się w głowie, szumiało w uszach, nogi jak z galarety, prawie zemdlałem…
Godzinę po przejeździe zataczałem się jak pijak, nogi dalej się trzęsły, w głowie szumiało. Poszedłem do sklepu, a ludzie pewnie myśleli, że od rana już piłem… Taka jest liga PLV 
Dzięki Krzychu, bo początkowo byłem do tego nastawiony sceptycznie. To jest dopiero jazda
Mój sezon trenażerowy dzisiaj się skończył. W kolejnej wiosennej edycji już nie wystartuję. Po pierwsze- żona mnie już wywala - nie znosi rozstawionych rowerów, tego hałasu, „zapachu” i kałuż potu w domu. Po drugie- potrzebuję teraz głównie długich jazd, po których człowiek jest zupełnie inaczej wyczerpany. Po trzecie- najważniejsze- jak się zabieram do ścigania, nie potrafię odpuścić. Nie mogę pozwolić sobie teraz na takie ujechania! Mam plan, który chcę konsekwentnie realizować.
Dziękuję wszystkim zawodnikom z PLV za wspólną zimę i mam nadzieję i cieszę się już teraz na walkę w lidze w następnej 8 edycji zaczynającej się w listopadzie.


Kategoria Moje starty- opisy, The best of :)

Bieg Urodzinowy- Gdynia

  d a n e    w y j a z d u 0.00 km 0.00 km teren h Pr.śr.: km/h Pr.max:0.00 km/h Temperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Podjazdy: m Kalorie: kcal Rower:
Sobota, 25 lutego 2012 | dodano: 25.02.2012

10km
Moje pierwsze zawody biegowe. Jestem zadowolony:)
OPEN
Ratownicy

Start

5km


Kategoria 3 City Cycling Team ( 3CCT), Moje starty- opisy

VI Kołobrzeski Maraton Rowerowy

  d a n e    w y j a z d u 82.00 km 0.00 km teren 02:14 h Pr.śr.:36.72 km/h Pr.max:56.50 km/h Temperatura:19.0 HR max:175 ( 92%) HR avg: (%) Podjazdy: m Kalorie: 1865 kcal Rower:Planet X Stealth Pro Carbon
Sobota, 20 sierpnia 2011 | dodano: 20.08.2011

Jestem zadowolony ze swojej jazdy.
Po przerwie lipcowej nie byłem pewny w jakiej formie się znajduję. Do tego przez ostatnie dwie doby prawie wcale nie spałem...
Zapisaliśmy się jako ostatni i wystartowaliśmy w ostatniej grupce "niedobitków". Niestety Danon wczoraj po południu zrezygnował więc wiedzieliśmy, że będzie bardzo ciężko. Po zeszłotygodniowej ustawce na Castoramie liczyłem na dobry występ Dawida. Można mu go zaliczyć :), jednak szkoda, że został z dogonionymi chłopakami z Piły. Dalej jechaliśmy mocnymi równymi zmianami w parze z Pawłem mijając wszystkich jak w Gorzowie. Na początku pomagał nam mocny wiatr, a przeszkadzała fatalna nawierzchnia. Druga część trasy to już była katorga...Trzeba było wrócić pod tą wichurę:) Miazga dzisiaj nie był w najwyższej formie i od połowy dystansu został "strażnikiem mojego tylnego koła" (szkoda, bo gdyby jechał jak w poprzednich maratonach- zgarnąłby M2). A tak, już tradycyjnie w Kołobrzegu, kończyłem ok. 40km. indywidualną jazdą na czas pod silny wiatr. Czasami niektórzy starali się złapać za nami, ale nie trwało to za długo.
Wygrał ten co zawsze- p. Zugaj, ze swoją bardzo mocną drużyną i to się szybko nie zmieni jeśli nie uda się nam wzmocnić naszego składu.
Naszej dwójce b. niewiele zabrakło do pokonania mocnej grupy chłopaków z Leszna...

1 436 JAN ZUGAJ NOWOGARD MTB M4/1 (M)1 02:06:31 38.89
2 261 ARTUR KRASIŃSKI SZCZECIN SZOSA M3/1 (M)2 02:06:50 38.79
3 263 ROBERT MALINOWSKI TRZEBIATÓW SZOSA M5/1 (M)3 02:06:54 38.77
4 260 ZBIGNIEG SZKOŁUDA NOWOGARD SZOSA M5/2 (M)4 02:07:59 38.44
5 311 ROBERT SYC LESZNO SZOSA M2/1 (M)5 02:13:33 36.84
6 307 KRZYSZTOF SKORLIŃSKI LESZNO SZOSA M4/1 (M)6 02:13:52 36.75
7 315 ARTUR DUDZIAK LUBOŃ SZOSA M3/2 (M)7 02:13:52 36.75
8 308 ROMAN SZCZEPANIAK LESZNO SZOSA M4/2 (M)8 02:14:24 36.61
9 469 JAKUB RUCIŃSKI SOPOT SZOSA M3/3 (M)9 02:14:27 36.59
10 237 PAWEŁ CZAJKOWSKI KOWALEWO SZOSA M2/2 (M)10 02:14:28 36.59
11 310 TOMASZ TĘGI LESZNO SZOSA M3/4 (M)11 02:19:28 35.28
12 312 MACIEJ MANIA LESZNO SZOSA M2/3 (M)12 02:19:29 35.27
13 279 SEWERYN KACPRZAK JASTROWIE SZOSA M3/5 (M)13 02:19:52 35.18
14 277 ZBIGNIEW BETSCHER ZŁOTÓW SZOSA M6/1 (M)14 02:20:23 35.05
15 257 RAFAŁ MAZIARZ GRYFICE SZOSA M3/6 (M)15 02:21:37 34.74
16 470 DAWID ŚMIEŁOWSKI GDYNIA SZOSA M3/7 (M)16 02:22:01 34.64
17 421 GERARD SAMOL KOLOBRZEG SZOSA M4/3 (M)17 02:22:08 34.62
...


Kategoria 3 City Cycling Team ( 3CCT), Moje starty- opisy

X Gorzowski Maraton Rowerowy- Miazga show:)

  d a n e    w y j a z d u 81.00 km 0.00 km teren 02:07 h Pr.śr.:38.27 km/h Pr.max:55.33 km/h Temperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Podjazdy: m Kalorie: 1800 kcal Rower:Planet X Stealth Pro Carbon
Sobota, 2 lipca 2011 | dodano: 02.07.2011

Okropna pogoda...
Start na stadionie żużlowym w błocie. Tam z Mizagą zostawiliśmy swoją grupę, a w niej Stanka ( nie ukończył maratonu przewracając się na zjeździe).
Pierwsze i ostatnie kilometry prowadziły przez centrum miasta.
Jeszcze w Gorzowie czekał nas stromy podjazd (chyba ponad 10%), po którym zaczęły mnie strasznie palić czworogłowe ud przez co cierpiałem do samego końca. Czułem, jakbym wykonywał niekończącą się serię przysiadów na siłowni. Nigdy wcześniej nic takiego mnie nie spotkało. Nie wiem, na którym miejscu bym dojechał, gdyby nie pojechał ze mną na ten maraton Paweł, który okazał się tego dnia dużo mocniejszy ode mnie. Jechał tak, że nie byłem w stanie dać mu równej zmiany. W życiu nie widziałem go w takiej formie kolarskiej (on trenuje przecież triathlon)! Czasami wydawało mi się, że mijani przez nas kolarze stoją! Zdarzało się, że ktoś się do nas podłączył, ale na krótko, bo zaraz spadał z koła (no może poza jednym- duchem bez numeru). Było bardzo mokro i niebezpiecznie- szczególnie na zakrętach i zjazdach. Za połową trasy nasze siły się wyrównały. Po powrocie do Gorzowa- jeszcze jeden stromy podjazd, na którym Miazgę odcięło. Szkoda, bo zasłużył, żeby być przede mną. Tuż przed metą, na ostatnim rondzie złapały mnie skurcze, chyba we wszystkie mięśnie nóg, ale doczłapałem się do mety. Z kolarzy, którzy zadeklarowali 81 km zajęliśmy 2 pierwsze miejsca:))) Paweł zrekompensował sobie defekt, który wykluczył go z walki o dobre miejsce w Gryficach, wygrywając kategorię M2.
Miejsce Nr Nazwisko Imię Miasto Rower Team Kat Czas AVS Międzyczasy
1 32 SZKOŁUDA ZBIGNIEW NOWOGARD SZOSA Chrabąszcze M5/1 (M)1 02:01:30 40.00 00:57:11
2 35 ZUGAJ JAN NOWOGARD SZOSA Chrabąszcze M4/1 (M)2 02:01:31 39.99 00:57:10
3 33 HERBACEWICZ FRANCISZEK GOLENIÓW SZOSA Chrabąszcze M5/2 (M)3 02:03:14 39.44 00:57:11
4 30 SZCZEPANIAK ROMAN LESZNO SZOSA SGT M4/2 (M)4 02:06:22 38.46 01:00:46
5 202 RUCIŃSKI JAKUB SOPOT SZOSA 3CCT M3/1 (M)5 02:07:03 38.25 00:59:36
6 26 TIETZ ARKADIUSZ LESZNO SZOSA LKK Leszno M3/2 (M)6 02:07:54 38.00 01:00:49
7 203 CZAJKOWSKI PAWEŁ KOWALEWO POM. SZOSA M2/1 (M)7 02:08:03 37.95 00:59:35
8 216 BRYCHCY ADRIAN KARGOWA SZOSA Kargowa Team M2/2 (M)8 02:12:06 36.79 01:02:03
9 348 KRYSIAK JACEK BYDGOSZCZ SZOSA M2/3 (M)9 02:12:55 36.56 01:03:52
10 23 KALINOWSKI ZDZISŁAW CHOSZCZNO SZOSA Kaldor M5/3 (M)10 02:12:57 36.56 01:00:48
11 227 LECH WOJCIECH SZCZECIN SZOSA Piast Szczecin M1/1 (M)11 02:13:13 36.48 01:03:53
12 215 BRYCHCY TADEUSZ KARGOWA SZOSA Kargowa Team M5/4 (M)12 02:14:09 36.23 01:02:03
13 34 MAZIARZ RAFAŁ GRYFICE SZOSA Chrabąszcze M3/3 (M)13 02:14:40 36.09 01:01:49
14 222 GAJDZICA KRZYSZTOF KOSZALIN SZOSA Chaton Koszalin M5/5 (M)14 02:19:19 34.88 01:08:27
15 328 PORDĄB MACIEJ SWARZĘDZ SZOSA UAM Triathlon Poznań M2/4 (M)15 02:19:57 34.73 01:03:51
16 59 PIKUŁA JERZY GORZÓW WLKP. SZOSA GKR Cyklista M5/6 (M)16 02:19:57 34.73 01:05:46
17 113 MICHALSKI MAREK WOLSZTYN MTB M3/1 (M)17 02:20:43 34.54 01:07:38
18 151 DOMASŁAWSKI JAN BIAŁOGARD SZOSA BTC Białogard M6/1 (M)18 02:22:04 34.21 01:08:03
19 119 CIESIELSKI CZESŁAW ZIELONA GÓRA SZOSA GG Electric M5/7 (M)19 02:22:04 34.21 01:05:26
20 199 BORYSIEWICZ RYSZARD KOSZALIN SZOSA KTC Koszalin M5/8 (M)20 02:23:02 33.98 01:07:10
21 181 NOWAK ADRIAN BERZYNA SZOSA Team Kargowa M1/2 (M)21 02:24:10 33.71 01:04:37
...
Film ze startu naszej grupy


Ponad 10% podjazd na początku trasy (fot. Wojciech Ganicz)


Mój finisz na błotnym stadionie (fot. pepe)


Miazga wygrywa M2 (fot. pepe)


Kategoria 3 City Cycling Team ( 3CCT), Moje starty- opisy